Na kanale „12cali” pojawił się niedawno nowy film, w którym to zabieram Was w muzyczną podróż do słonecznej Havany, do roku 1997, w którym to legendy muzyki kubańskiej ożyły na nowo, a ich muzyka „son cubano” rozbrzmiała w stacjach radiowych na całym świecie. To historia Buena Vista Social Club – zespołu, który stał się muzycznym fenomenem, a także historia legendarnego kubańskiego klubu, który działał w Hawanie w pierwszej połowie XX wieku, bo to od niego to wszystko się zaczęło.
Na końcu filmu prezentuje też wyjątkowe rocznicowe wydanie kultowego albumu „Buena Vista Social Club”.
Transkrypcja do filmu:
Buena Vista Social Club – legenda Hawany
Jak zapewne już zauważyliście: Buena Vista Social Club ma wiele powiązanych ze sobą znaczeń – dzisiaj to m.in. nazwa musicalu wystawianego na Broadway’u, wcześniej: tytuł filmu dokumentalnego, a jeszcze wcześniej tytuł kultowego albumu wydanego przez zespół o takiej samej nazwie: Buena Vista Social Club.
Jednak cała ta historia ma swój początek dużo wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie minionego stulecia, w Hawanie na Kubie. To tam, w dzielnicy Buena Vista powstał klub, który stał się miejscem towarzyskich spotkań lokalnych muzyków.
W latach 30 XX w. na Kubie działało wiele tematycznych klubów/stowarzyszeń tzw. sociedades. Dzieliły się one na grupy: m.in. sociedades de blancos (czyli białe stowarzyszenia) oraz sociedades de negros (czarne stowarzyszenia). Buena Vista Social Club działał jako czarne stowarzyszenie, którego korzenie sięgały jeszcze cabildos, czyli swego rodzaju bractw organizowanych w XIX wieku przez afrykańskich niewolników. W tamtych czasach na Kubie działały sociedades zrzeszające np. miłośników cygar, graczy baseballu, lub lekarzy – tymczasem Buena Vista Social Club był miejscem spotkań kubańskich muzyków. To tam rozbrzmiewała muzyka son cubano – mieszanka hiszpańskich melodii i afrykańskich rytmów.
Kubański pianista Rubén González opisywał tamte czasy w Hawanie jako: „erę prawdziwego życia muzycznego na Kubie, kiedy pieniędzy zarabiało się bardzo mało, ale każdy grał, bo naprawdę tego chciał.
Niestety, krótko po rewolucji kubańskiej w 1959 roku, nowa władza rozpoczęła program zamykania nocnych klubów i konfiskaty ich funduszy. Wtedy Buena Vista Social Club został zamknięty, a jego historia z czasem zaczęła blaknąć… aż do momentu, kiedy w latach 90. legendy muzyki kubańskiej zostały odkryte na nowo.
Powstanie zespołu Buena Vista Social Club
Muzycy, którzy kiedyś byli gwiazdami, popadli w zapomnienie. Wielu z nich przestało grać, inni ledwo wiązali koniec z końcem. I wtedy, kilkadziesiąt lat później, w 1996 roku pojawił się Ry Cooder. Amerykański gitarzysta, znany między innymi ze współpracy z zespołem The Rolling Stones, został zaproszony do Hawany przez brytyjskiego producenta Nicka Golda z wytwórni World Circuit Records, aby nagrać sesję, w której, jak pierwotnie zakładano, afrykańscy muzycy z Mali mieli współpracować z muzykami kubańskimi. Jednak, gdy Cooder dotarł na Kubę okazało się, że muzycy z Mali nie dotrą do Hawany, bo nie otrzymali wiz. Cooder i Gold zmienili więc plany i postanowili nagrać album z muzyką kubańską.
Rozpoczęli oni poszukiwania lokalnych muzyków i tak krok po kroku odkrywali na nowo kolejne zapomniane legendy muzyki son cubano, których talent czekał na swoją drugą szansę. Do sesji nagraniowej zgodzili się dołączyć między innymi Ibrahim Ferrer, który dorabiał na ulicy jako pucybut, Rubén González, pianista, który już dawno porzucił muzykę oraz osiemdziesięcioletni muzyk Compaya Segundo. W nagraniu wzięło udział łącznie dwudziestu muzyków, w tym sam Ry Cooder oraz jego syn Joachim, który uczył się wtedy grać na latynoskiej perkusji.
Większość kubańskich artystów mówiła wyłącznie po hiszpańsku, więc komunikacja w studiu odbywała się za pośrednictwem tłumacza, chociaż jak zauważył Cooder: „muzycy rozumieją się nawzajem za pomocą innych środków niż mówienie”.
Album został nagrany w zaledwie sześć dni, zawierał czternaście utworów a otwierał go utwór „Chan Chan” napisany przez Compaya Segundo.
Album zadebiutował 17 września 1997 roku. Płyta okazała się międzynarodowym hitem, choć początkowo informację o niej przekazywane były głównie pocztą pantoflową. W 1998 roku, album Buena Vista Social Club zdobył nagrodę Grammy, a kilka lat później, w 2003 roku nowojorski magazyn „Rolling Stone” umieścił ją na 260. miejscu swojej listy 500 najlepszych albumów wszech czasów.
Po sukcesie albumu, zespół w swoim pełnym składzie koncertował między innymi w słynnej Carnegie Hall w Nowym Jorku, ale też w Europie.
Niedługo później Wim Wenders nakręcił film dokumentalny o tej niezwykłej podróży – od zapomnienia, po triumfalny powrót na scenę. To nie była tylko muzyka. To była historia drugiej szansy, powrotu do korzeni i hołdu dla kultury, która odchodziła powoli w zapomnienie.
Dziś „Buena Vista Social Club” to już nie tylko muzyczny album, ale też symbol – dowód na to, że prawdziwa muzyka nigdy nie umiera. A teraz, po latach, mamy okazję spojrzeć na tę historię raz jeszcze – przez wyjątkowe rocznicowe wydanie tego albumu.
Historia Buena Vista Social Club to dowód na to, że prawdziwa muzyka nigdy nie umiera – czasem tylko czeka na swoje drugie życie 🙂